poniedziałek, 27 lutego 2012

Po pierwsze, po drugie....

PO PIERWSZE
Chciałabym się pochwalić prezentami z czarno-białej wymianki. Paczkę dla mnie przygotowała Modrak. Do tej pory dziewczyny świetnie się spisywały, ale nie myślałam że można dostać taką niespodziankę - aż taką!! Magda zrobiła dla mnie przepiękne korale w komplecie z kolczykami i broszkę - klasyka elegancji. Oprócz tego znalazłam także przepiękny szal i płytkę z muzą, mnóstwo przydasi i czekoladę którą się zajęłam zanim rozpakowałam resztę prezentów.






Ode mnie do Magdy poleciał słoik na krówki decou i wisiorek z kaboszonem. Żeby było miło dorzuciłam też kawkę, nieco przydasi i wzory do haftu powiślańskiego, może Magda spróbuje.


Myślę że nam obu było bardzo miło (mi na pewno) brać udział w tej wymiance za co dziękuję Ani, która ją zorganizowała.

PO DRUGIE
Jeszcze przed weekendem skończyłam swój osobisty chustecznik. Ogólnie wiadomo, że chusteczników robić nie lubie, no nie mam na nie pomysłu i serca. Ale się zawzięłam, bo wstyd! Patrzę bo blogach i patrzę i takie śliczności dziewczynom wychodzą z tych chusteczników a u mnie w papierowym pudełku. Zawzięłam się i mam. Mam swój. Myślę że nie najgorszy!




PO TRZECIE
Jak już skończyłam chustecznik, przypomniałam sobie, że obiecałam karteczkę na chrzciny - obcojęzyczną. Oj dawno już nie robiłam papierkowych rzeczy, ale chyba całkiem z wprawy nie wyszłam:


PO CZWARTE
Wielkimi krokami zbliża się wyjazd, a ja bez walizki. Ta ostatnia się nie nadawała po wakacyjnych podróżach absolutnie do niczego, cud że dowiozłam rzeczy w jednym tobołku. Czaiłam się przeokrutnie, ale kupić nową trzeba, nawet jedna mi się podobała - bardziej walizka, mniej cena. Właściwie walizka za taką cenę w ogóle nie wchodziła w rachubę. Stanęło więc na tym, że zakupię taką najzwyklejszą, chociaż też nie najtańszą. No i udało mi się wyszukać całkiem niezłą dla oka, przynajmniej mojego:



PO PIĄTE
W sobotę zaliczyłam kolejną turę warsztatów tkackich. Skończyłam nawet "coś" z serduszkiem. "Coś" jet gabarytów podstawki pod kubek i chyba tak skończy. Nawet zrobiłam zdjęcie swoim prymitywnym telefonem, ale do pokazania się nie nadaje, więc musicie wierzyć na słowo. Następne warsztaty dopiero w końcu marca, więc mam czas pomyśleć nad czymś nowym, bo z tym serduszkiem to poszłam "na żywioł"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz